Ponieważ moja pasta Vademecum Bio się skonczyła i nie mogę jej kupić w Polsce, postanowiłam wrócić do pasty Dabur, ale oczywiście bazyliowej (niebieskiej) nie było, więc kupiłam goździkową. I w sumie nie zawiodłam się. Do smaku trzeba się przyzwyczaić, bo jest dość intesywny i lekko ziołowy, jednak kiedy mama kupiła mi pierwszy raz bazyliową też musiałam się przyzwyczaić. Według mnie pasty Dabur są świetne, dobrze się pienią i są naprawde wydajne. Nie mają w składzie fluoru i nie są testowane na zwierzętach.
Próbowałam wiele past z ekocertyfikatami, jednak oprócz Vademecum Bio żadna się nie sprawdziła. Nie wiem dlaczego, ale dla mnie mają kredowy posmak i dobrze nie myją. Tak więc postanowiłam już nie próbować i używać sprawdzonych, może nie do końca EKO past Dabur.
Korci mnie jeszcze żeby spróbować zielonej NEEM ale boję się troche smaku, próbowałyscie??
Pozdrawiam.
to ja zostanę przy pascie na V i tyle ;-)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę coś takiego:-)
OdpowiedzUsuńhej, gdzie kupujesz pasty Dabur? Tej jeszcze nie testowałam :)
OdpowiedzUsuńTą akurat kupiłam w sklepie " Ziólko" w Kozienicach, i powiem szczerze jestem zaskoczona bo w asortymencie mają dużo indyjskiich i ekologicznyych kosmetyków a to mała miejscowość. :) Mieszkam w Warszawie więc zazywczaj kupuję na shea.pl albo helfy.pl.
Usuńniebieska jest chyba najlepsza w smaku zaraz po niej zielona neem, tej gozdzikowej nie lubię strasznie :P
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze takiej pasty.
OdpowiedzUsuń